Kpt. Edward Tomczyk ze Smardzowic – żołnierz, kombatant i lokalny patriota cz.I
KAPITAN EDWARD TOMCZYK ZE SMARDZOWIC- ŻOŁNIERZ, KOMBATANT I LOKALNY PATRIOTA
CZĘŚĆ I
A teraz specjalnie dla Państwa przedstawiam historię życia kapitana Edwarda Tomczyka, żyjącego świadka tamtych wydarzeń, który w czasie trudnych lat okupacji czynnie działał w szeregach Batalionów Chłopskich, wcielonych w 1943 roku w szeregi Armii Krajowej.
„…przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej
Rzeczpospolitej Polskiej,
Stać nieustannie na straży jej honoru
I o wyzwolenie jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił
Aż do ofiary życia mego…” /Rota Przysięgi AK, 14 luty 1942 rok/
KAPITAN EDWARD TOMCZYK ZE SMARDZOWIC- ŻOŁNIERZ, KOMBATANT I LOKALNY PATRIOTA
CZĘŚĆ I
Urodzony 3 marca 1923 roku Edward Tomczyk w tym roku obchodził swoje 97-te urodziny. Z tej okazji pragniemy przybliżyć naszym czytelnikom postać Pana Edwarda, który wpisał się w historię walk o niepodległość Polski poprzez swoją wieloletnią działalność konspiracyjną podczas okupacji jako żołnierz, a przede wszystkim jako lokalny patriota. Wspomnieniowy artykuł pozwoli Państwu poznać prawdę na temat życia w tej trudnej, wojennej rzeczywistości. Bowiem „prawdą jest historia osobiście przeżyta a nie ta stworzona przez pisarzy”. Pan Edward Tomczyk od urodzenia silnie związany jest ze Smardzowicami. Był synem chłopskiego gospodarza z wielodzietną rodziną . W domu i szkole wychowywał się w tradycji patriotycznej w oparciu o żywą pamięć Insurekcji Kościuszkowskiej, Powstania Styczniowego i I wojny światowej. To w Smardzowicach ukończył szkołę podstawową i przyuczał się do pracy na roli. Klasę szóstą i siódmą ukończył już w Szkole Podstawowej w Skale, do których codziennie przemierzał niemałą trasę na nogach. „To były trudne czasy, mało kogo stać było na zakup nowych trzewików…Chodziło się na bosaka i nie był to rzadki widok”- po latach powie. Ambicja i przemożna chęć zdobycia wiedzy była na tyle silna, że nie straszne były zimy i siarczyste mrozy. A zimy w tamtych latach bywały długie, srogie i okrutne. „ Nikomu na myśl jednak nie przyszło, żeby narzekać, przyzwyczajeni byliśmy od najmłodszych lat do ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeń”.
Pan Edward był synem Stefanii ze Stolarskich i Jakuba Tomczyka. Mama Stefania była rodowitą mieszkanką Smardzowic, „z dziada pradziada”. Tata Jakub Tomczyk zakosztował uroków wielkiego świata. Często wracał we wspomnieniach do przedwojennej Warszawy, w której na kilka lat zagościł. Pracę zdobył w słynnym warszawskim hotelu Bristol. W hotelu Pan Jakub był przez kilka lat kelnerem. Jednak to w Smardzowicach odnalazł wielką miłość-Panią Stefanię. „W domu panował istny rozgardiasz. Miałem dwóch braci Eugeniusza i Mieczysława i siostrę Kazimierę.” Od najmłodszych lat Pan Edward z siostrą i braćmi pomagał rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa. „O żadnych wczasach i wolnych wakacjach nie było nawet mowy. Wakacje to był okres żniw i wytężonej pracy”. To były niezwykle ciężkie czasy. O frykasach nie było mowy. Na stole królowały proste potrawy, chleb ze śmietaną lub ze smalcem, zjedzony naprędce na polu, popity zsiadłym mlekiem, zupy mleczne, kluski, żurki. Sztuka mięsa od wielkiego dzwonu. „Ale nie narzekaliśmy. Wielka była w nas pokora i szacunek dla rodziców, którzy wychowywali nas twardą ręką. Przelewek nie było. Wpajali nam zasady, którymi kierowaliśmy się w naszym dorosłym życiu. Docenialiśmy po prostu to co mieliśmy.”
WOJENNA ZAWIERUCHA
„I nadszedł ten pamiętny 1939 rok…skończyłem w tym roku 16 lat. A wszystkie oznaki na ziemi i niebie wskazywały, że będzie to rok wyjątkowy. Nie pamiętam by za mojego długiego życia były takie upały u schyłku lata. A to był przecież wrzesień….” Wielkie było u młodego pokolenia pragnienie uczestnictwa w tej zbiorowej hekatombie. Wspomożenie dogorywającej Ojczyzny nie słowem ale i czynem. „Moja praca w konspiracji zaczęła się już późną jesienią 1939 roku a to za sprawą mojego sąsiada Tadeusza Czechowskiego. To Tadeusz zwerbował mnie i moich kolegów – Adama Szostka, Romana Jakubczyka, pułkownika Stanisława Gonkiewicza, który był zarazem uznanym pilotem oraz Józefa Gądka”. Pertraktacje trwały przez długi okres czasu. Ci młodzi chłopcy zdawali sobie bowiem doskonale sprawę z konsekwencji, jakie groziły w razie wpadki. Niemcy z miesiąca na miesiąc w okupowanym „nadwiślańskim kraju” piętnowali jakiekolwiek przejawy niesubordynacji i oporu. A Pan Edward był człowiekiem czynu i wielkiego poczucia odpowiedzialności. Najzwyczajniej uważał, że do końca trzeba jak najlepiej służyć sprawie. Nie wierzył tylko, że z wojny wyjdzie cało. „Zrobiłem odkrycie, że na świecie prócz konspiratorów istnieją także ich matki, ojcowie, siostry i żony. Nie bardzo jestem pewien, kogo opiewać musi pieśń gminna: konspiratora przystrojonego we wspaniałe szaty bohaterstwa, czy wylękłą matkę, co wieczór przeżywającą na nowo męki czekania…”. Terror i masowe egzekucje od miesięcy były codziennością w Polsce . Rzeczywistym powodem postępowania hitlerowców była przyjęta przez nich koncepcja panowania nad Polską. Rodziny pomordowanych były tego świadome i z reguły nie miały żalu do ruchu oporu o śmierć bliskich. Terror nie tylko nie złamał Polaków – stali się dla nazistowskiego aparatu władzy w Generalnym Gubernatorstwie wręcz zaskakująco niebezpieczni. Pewnie to były powody zwlekania z decyzją dotyczącą wstąpienia do konspiracji. Dopiero w dniu 10 maja 1942 roku zasilił szeregi Batalionów Chłopskich, wcielonych w 1943 roku do Armii Krajowej – największej konspiracyjnej armii w okupowanej Europie. Ale wróćmy do późnej jesieni 1939 roku. Przysięgę wspólnie z kolegami Pan Edward złożył w mrokach jesiennej nocy pod murami Kościoła Matki Bożej Różańcowej w Smardzowicach, odebraną przez Tadeusza Czechowskiego. Wspomniany Tadeusz Czechowski w okresie okupacji był dyrektorem Krakowskiej Fabryki Sody Kaustycznej – Solvay (ówczesna nazwa niemiecka: Ostdeutsche Chemische Werke) w Borku Fałęckim w Krakowie. Po dokonaniu akcji sabotażowej na terenie zakładu przez oddział bojowy GL PPS we wrześniu 1940 roku stracono kontakt z Tadeuszem Czechowskim. Praca konspiracyjna utknęła w martwym punkcie. A wspomniany Tadeusz Czechowski po napaści wojsk sowieckich na Polskę 17 września 1939 roku ucieka za granicę i osiedla się w Ameryce. W Waszyngtonie zakłada konspiracyjną gazetę, na łamach której publikuje materiały dotyczące sytuacji w okupowanej Europie. Los Tadeusza Czechowskiego zdawał się przypieczętowany. Wyśledzony i zdemaskowany przez sowiecki wywiad ginie ugodzony nożem przed budynkiem redakcji, w której pracował. cdn.
M.P.