O CZYM SZUMIĄ WIERZBY…
CZYLI KRAJOBRAZ Z LAT DZIECIŃSTWA
Zaczynamy kolejny, piękny majowy dzień…
Proponuję filiżankę aromatycznej herbaty w towarzystwie harmonii barw i dźwięków oraz obrazów z lat dzieciństwa,
które już powoli odchodzą w odległą przeszłość…
Wiersz, który można pisać bez końca…
Pamiętasz drogi polne, pełne błota jary,
Nad nimi ogłowione, grube wierzby stare,
Dziuple w wierzbach, co nocą fosforycznie świecą,
Gdzie mieszkał stary diabeł ze swą czarownicą?
By licho złe odstraszyć, okazać pobożność,
Stawiano na rozstajach kapliczki przydrożne,
A przy drogach, ścieżyny, na twardo zdeptane,
A na nich kobieciny, z ciężkimi koszami…
Domy wiejskie, bielone, jeszcze kryte strzechą
Wilgotne, niewygodne – i piękne jak licho,
Sztachety płotków krzywe i garnki gliniane
I bieliznę na sznurach, wiatrem wytarganą.
Gdzieś za domkiem ukryte, maleńkie piwnice,
Drzwiczki sczerniałe, skobel – skromne tajemnice,
Ostoja chłodu latem, pająk na suficie,
Skryty skarbiec zagrody, jej nadzieja w biedzie.
Przysmaki tamtych czasów: zsiadłe mleko w dzbanie,
Śmietana gęsta, masło – łyżką wytłaczane,
Kogutek prosto z targu, uczta dla rodziny,
I chleb z własnego pieca – smak znów odkrywany.
Pług żelazny, ciągnięty przez konia chudego,
Chabry, maki na polach zboża dojrzałego
I siewcę, który z płachty sypał ziarno w ziemię,
Kto tego nie pamięta, ten o wsi nic nie wie.
Głosy kucia podkowy, w wiejskiej kuźni małej,
Lecące wkoło iskry, żelazo rozgrzane
I narzędzia kowala, ze złomu klepane,
Ze złomu wojennego, z wojny zapomnianej…!
Ci, którzy pamiętają, znikają w oddali…
Giną domy drewniane, nie masz strzechy starej…
Ot, trochę fotografii – pożółkłe wspomnienia,
Dwa wieki – dwa kosmosy – jedno pokolenie!
Witold Sas-Nowosielski